POLECIAŁEM DO HISZPANII JEŹDZIĆ MOTOCYKLAMI [ODCINEK 1/6]
Moto vlog z Hispzanii – MOJA NAJWIĘKSZA WYPRAWA!
Wprowadzenie
Cześć! Ja jestem Damian Squiddy i właśnie zaczynamy nową serię motocyklowych przygód! Tym razem lecimy do Hiszpanii, a dokładniej w rejony Costa Blanca i Alicante, gdzie czekają na nas niesamowite górskie drogi, serpentyny, tamy, punkty widokowe i wiele więcej. Przez najbliższe 6 odcinków będę testować 8 różnych motocykli na tych krętych trasach, a przy okazji pokażę wam niesamowite miejsca, takie jak: największy w Europie gaj palmowy, La Cruz de Benidorm, zamek Świętej Barbary czy kolorowe domki na wybrzeżu w Villajoyosa. To będzie prawdziwa petarda! 🔥
Seria składa się z 6 odcinków, a nowe odcinki pojawiają się w każdą sobotę o 14:00, więc jeśli chcesz być na bieżąco – zostaw suba i kliknij dzwoneczek! 🚀
Wylot – początek przygody
Startuję z Gorzowa Wielkopolskiego do Poznania, skąd mam lot do Alicante. W drogę na lotnisko zabrał mnie mój przyjaciel Maciek – wielkie dzięki, stary! Już po drodze piękny wschód słońca zwiastował dobry początek dnia, ale to, jak się ten dzień skończy, było jeszcze większym zaskoczeniem. 😏
Pierwszy raz leciałem samolotem solo, a że moje doświadczenie z lataniem było zerowe, to oczywiście zaliczyłem kilka przypałów na lotnisku. Najpierw poszedłem prosto do bramek, zapominając, że bagaż rejestrowany trzeba nadać wcześniej… Efekt? Musiałem przeciskać się pod prąd przez tłum ludzi. Potem jeszcze dostałem opieprz od obsługi za nagrywanie przed bramkami – nie wiedziałem, że tego nie można. 🙈 Na szczęście miałem sporo czasu przed odlotem.
Motocyklowy bagaż lotniczy – jak to ogarnąć?
Podróżowanie samolotem z motocyklowym ekwipunkiem to niezłe wyzwanie. Kask liczy się jako mała torba, więc ryzykowałem, biorąc go w rękę, a resztę rzeczy musiałem sprytnie upchnąć w bagażu podręcznym i rejestrowanym. Żeby uniknąć nadbagażu, leciałem… w pełnym kombinezonie motocyklowym! Tak, wsiadłem do samolotu w skórzanym kombinezonie. 😂 Miałem też plecak z całym sprzętem do nagrywania i małą walizkę na resztę rzeczy.
Kosztorys całego wyjazdu podam w ostatnim odcinku serii, więc jeśli jesteś ciekawy, ile kosztuje taka moto wyprawa – koniecznie oglądaj do końca! 💰
Przylot do Alicante – pierwsze wrażenia
Po 3 godzinach lotu wylądowałem w Alicante. Już na starcie zaliczyłem kolejny przypał – czekałem na bagaż… ale po złej stronie lotniska. 😅 Na szczęście po chwili się zorientowałem i po krótkiej przebieżce znalazłem walizkę.
Miałem trochę czasu przed odjazdem autobusu do Benidormu, więc skoczyłem do fast fooda na lotnisku. I tu mała rada: nie przeliczajcie euro na złotówki, bo możecie się zdziwić. Mały burger, frytki i cola – 70 zł. Serio. 😭
Pierwsze widoki – Hiszpania jak z Fallout’a?
Jazda autobusem dała mi pierwsze wrażenia z Hiszpanii. Dominujący kolor krajobrazu? Pomarańczowo-ceglasty. Wszędzie te same bloki, jakby zbudowane na jedno kopyto. Trochę jak opuszczone miasto w świecie postapo. Ale im dalej, tym ciekawiej! Wysiadłem w Benidormie, gdzie czekał już na mnie Patryk – właściciel bazy motocyklowej Sungiro, którą będę nazywał po prostu Moto Jaskinią Batmana. 🚀
Pierwsza jazda – ciasne uliczki i pierwsze wyzwania
Z Benidormu ruszyliśmy do Tarbeny, gdzie znajduje się Sungiro – motocyklowy raj dla podróżników. Już sama droga do bazy była wyzwaniem. Ciasne uliczki, strome podjazdy i ostre zakręty – idealne miejsce do testowania maszyn! Tu też dowiedziałem się kilku ciekawostek od Patryka, np. że hiszpańska policja używa dronów do mierzenia prędkości! 😲
Dojeżdżając do bazy, zobaczyłem prawdziwe wyzwanie – mega stromy zakręt, który od razu wzbudził pytanie: „Czy ja dam radę tu zjechać… a co gorsza, wjechać z powrotem?”. No cóż, zobaczymy! 😅
Baza Sungiro – raj dla motocyklistów
Na miejscu czekał na mnie klimatyczny moto-hotel położony wysoko w górach, z epickim widokiem na okolicę. Baza pomieści jednocześnie 10 osób i 8 motocykli, więc jeśli chcecie tu przyjechać ekipą, trzeba to dobrze zaplanować.
Ale nie było co siedzieć – słońce jeszcze nie zaszło, więc szybkie ogarnięcie sprzętu i pierwsza przejażdżka. No… prawie, bo jak na złość, motocykl odmówił posłuszeństwa. 😅 Na szczęście po 20 minutach udało się go ożywić, ale ryzykować już nie chciałem, więc wróciłem do bazy.
Pierwsze podsumowanie – zapowiedź kolejnego odcinka!
Hiszpania na pierwszy rzut oka nie zrobiła efektu „WOW”, ale po pierwszych zakrętach i widokach w górach poczułem, że to będzie epicka przygoda. A to dopiero początek!
Jeśli dotarłeś do końca – zostaw komentarz Łututututu! i widzimy się w kolejnym blogu! 🔥